Kim jesteśmy
HISTORIA FIRMY
Nasza historia z transportem ponadnormatywnym rozpoczęła się w 2007 roku. Założony przez nas Schwerlast A.L. to obecnie jedna z największych polskich firm zajmujących się zezwoleniami transportowymi. Droga do sukcesu obfitowała jednak w liczne wyzwania i wiązała się z wyrzeczeniami oraz koniecznością podejmowania trudnych decyzji.
Nazywam się
Aleksandra Ledwig…
jestem założycielką SCHWERLAST A.L. i odpowiadam za cały zespół, który tworzę od początku istnienia działalności. Z przyjemnością opowiem Ci historię naszej firmy.
Perspektywa zmiany na lepsze
Miałam niespełna 19 lat, gdy w 2007 roku na świat przyszedł nasz pierwszy syn. Rafał wtedy ukończył studia i rozpoczął poszukiwania pierwszej poważnej pracy, która zapewni nam utrzymanie. Jedno ogłoszenie i telefon z Urzędu Pracy okazały się tymi szczęśliwymi – po rozmowie kwalifikacyjnej Rafał wrócił do domu z dobrymi informacjami. Zyskaliśmy nową perspektywę – stała praca biurowa za 600 zł miesięcznie niedaleko domu. Od czegoś trzeba było zacząć.
Początki transportu ponadnormatywnego i czas rozłąki
Rafał został zatrudniony w jednej z większych firm sektora gabarytów. Początkowo skanował tarczki z tachografów i mył prysznice kierowców, ale po dwóch tygodniach szef zaproponował mu awans z podwyżką na stanowisko pilota transportów ponadnormatywnych. Od przyjęcia oferty rozpoczęły się dotkliwe dla nas lata rozłąki. Żyliśmy od przyjazdu do wyjazdu, a większość wspólnego czasu spędzaliśmy w biegu.
W tym okresie ukończyłam liceum i zrobiłam prawo jazdy. Z większym zaangażowaniem podeszłam również do pracy konsultantki, którą zajmowałam się od 16 roku życia. W ciągu roku zostałam liderem sprzedaży i jedną z najlepszych konsultantek w Polsce. Czas z synkiem spędzaliśmy na zabawach i staniu w kolejkach na poczcie w celu wysyłki paczek z kosmetykami. Wieczorami natomiast zostawiałam syna pod opieką dziadków i wyjeżdżałam w trasy na spotkania z zespołem liczącym niemal 100 konsultantek.
Lata ciężkiej pracy i trudnych emocji
Gdy nasz syn skończył 2,5 roku, zapisaliśmy go do przedszkola pod okiem babci, która była pracownikiem wiejskiej filii. Wolny czas poświęciłam kolejnej pracy na stanowisku kelnerki w restauracji oraz nauce w studium kosmetycznym. Restauracja stała się dla mnie drugim domem, natomiast pozostałe chwile spędzałam na zajęciach – często zasypiając na nich z braku sił.
W 2011 roku zadzwoniłam do Rafała ze łzami w oczach. Powodem był brak chęci do pracy, która pozbawiała mnie całej energii wskutek poniżania na oczach klientów i ubliżania przy współpracownikach. Po ośmiu miesiącach pracy jako kelnerka zrozumiałam, że mój charakter nie pozwala mi się podporządkować, co zrodziło we mnie motywację do stworzenia czegoś własnego.
Rejestracja firmy i pierwsze duże projekty
W ciągu kolejnych czterech lat Rafał zmienił pracę dwa razy. Dzięki wyższym zarobkom zyskaliśmy większą stabilność finansową. Na co dzień mąż wspierał pracodawcę jako pilot, a z czasem przejął również nadzór nad firmowymi zezwoleniami. Praca na dwa etaty za to samo wynagrodzenie szybko wywarła wpływ na zadowolenie i samopoczucie. Pamiętam dzień, gdy Rafał zaproponował założenie firmy, która miała zajmować się uzyskiwaniem zezwoleń dla przewoźników.
Tydzień później (09.09.2011 roku) firma Schwerlast Aleksandra Ledwig oficjalnie zaistniała w rejestrach. W 2013 roku Rafał zrezygnował ze swojej pracy i w pełni oddał się rozwojowi firmy oraz w końcu – rodzinie. W tym czasie dołączyła do nas również Natalia (która do dziś jest z nami :)). Realizowaliśmy zlecenia dla małych i dużych firm o istotnej pozycji dla rynku gabarytów w Polsce. Zachłyśnięci sukcesem i dumni z rozwijającego się biznesu, niestety straciliśmy czujność.
Nieprzemyślane działania, upadki i wzloty
Na horyzoncie pojawiła się współpraca z firmą o nieciekawej reputacji, która chciała powierzyć nam pełną obsługę dużego projektu. Była mowa o licznych transportach przez wiele krajów, mnogości zezwoleń, koordynacji pilotaży cywilnych i policyjnych. Mimo przestróg wierzyliśmy, że podjęte zabezpieczenia w postaci przedpłat, rzetelnie sporządzonej umowy oraz ubezpieczenia należności – niwelują szansę niepowodzenia.
Żyliśmy w błędzie, który doprowadził nas do rozpoczęcia walki o dziesiątki tysięcy złotych wynikających z niezapłaconego VAT-u. Nad naszymi głowami pojawiła się windykacja, urząd skarbowy, sąd, a do tego – moja zagrożona druga ciąża i perspektywa utraty firmy budowanej przez 3 lata.
Tydzień przed terminem płatności w urzędzie skarbowym odezwała się do nas firma z propozycją obsługi dużego, wielomiesięcznego projektu. Zagraliśmy va banque – przedstawiliśmy warunki otrzymania pełnej przedpłaty wraz z zaliczką na nieprzewidziane sytuacje. Nasza oferta została zaakceptowana, a jej warunki spełnione w najbliższych dniach, co pozwoliło mi uregulować wszystkie zobowiązania finansowe na czas.
Utracone zaufanie nie jest łatwo odbudować
Cała sytuacja wpłynęła na nasze zdrowie psychiczne i podejście do realizowanych projektów. Przestaliśmy ufać klientom i zaostrzyliśmy warunki umów. Zrezygnowaliśmy z obsługi dużych klientów na rzecz firm mniejszych i – jak nam się wydawało – bezpieczniejszych. Praca stała się walką o nasze wartości, pieniądze i reputację. Mimo wygranej w sądzie w 2016 r. przestaliśmy się łudzić, że kiedykolwiek odzyskamy pieniądze.
Wiele zmian rozgrywało się również wewnątrz firmy. Zatrudniłam ludzi z grona znajomych i rodziny – bez predyspozycji. Efektem tej decyzji były konflikty między pracownikami, które stopniowo wzbudzały we mnie coraz większe poczucie winy za zaistniałą sytuację.
Powrót do korzeni
Proces zmian rozpoczęłam od przebudowy zespołu, co wymagało zwolnienia bliskich, choć tak naprawdę obcych mi osób. Kosztowało mnie to wiele problemów zdrowotnych, ale z czasem przywróciłam pierwotny rytm bicia serca, pożegnałam ataki paniki i stany depresji. Odzyskałam wiarę we własne siły i firmę dzięki mojemu mężowi i ludziom, którzy od początku stali przy mnie. Przypomniałam sobie o misji, która rozpaliła moje serce 9 lat wcześniej.
Chciałam stworzyć miejsce pracy, które zapewni nam radość i będzie komfortowe dla wszystkich pracowników. Przebudowa zespołu opłaciła się, a ja patrzyłam na nasze miejsce pracy, czując wdzięczność za wysiłek każdego członka zespołu.
Refleksje po 10 latach działalności
Trudności, którym musiałam stawić czoła, pozwoliły nam odkryć potencjał firmy. Po upływie 10 lat zrozumieliśmy, że naszą wartością jest działanie wbrew opinii i przekonaniom branży. Dalej pracujemy według wypracowanych schematów, a nasi klienci respektują wyznaczone warunki umowy.
Tworzymy dziś jedną z największych firm zajmujących się zezwoleniami w kraju. Wyznaczyliśmy nowe cele, a nasze zasady pozwalają nam mieć realny wpływ na rozwój klientów, co dodaje nam skrzydeł.
Branża transportów ponadnormatywnych stanowi piękną część transportu. Jej członkowie muszą wykazywać się odwagą i odpowiedzialnością, a przy tym być skrupulatni, pełni spokoju i dystansu do jej nieprzewidywalnego oblicza. Dziś patrząc na naszą 18-osobową załogę, czuję ogromną wdzięczność za to, że ponad 10 lat temu Rafał odebrał ten jeden telefon.